Na dobry początek małe
zestawienie ubrań/akcesoriów, które zamierzam zakupić sobie w najbliższym
czasie. Oczywiście część z nich posłuży mi jeszcze latem, a być może nawet
ciepłą jesienią. Stwierdziłam, że muszę nieco ożywić swoją garderobą i dodać
jej troszkę świeżości.
Jeśli jesteście ciekawi, na co
mam chrapkę i w czym gustuję, zapraszam do zapoznania się z poniższym postem.
Przestrzegam, iż jest to moje subiektywne zestawienie, co planuje kupić i
niekoniecznie wszystko związane jest z wiosną, czyli żywym kolorem i
kwiecistymi wzorami. Są to moje inspiracje. Niektórych z tych rzeczy w
życiu nie kupiłabym za taką cenę! Miejcie to proszę na uwadze podczas
przeglądania/czytania posta.
Może zacznę od nieco
niespodziewanych rzeczy, a mianowicie biżuterii. Od jakiegoś czasu chodzą za
mną dwie rzeczy: pierścionek i naszyjnik. Jestem typowym bladziochem o zimnej
karnacji, dlatego też nie powinien nikogo zdziwić fakt, że gustuję w srebrnej
biżuterii. Ktoś mi zaraz napisze, że jestem próżna, jakbym nie mogła
przedstawić czegoś ze sztucznych wyrobów. Niestety, uczulenie na nikiel
(znajduje się tam, gdzie nie ma srebra lub złota) skutecznie mi to uniemożliwia.
Nie mogłam się zdecydować i
wstawiłam dość dużo modeli. Wszystkie pochodzą z firmy YES, przeważnie kolekcji
Scarlett. Ku mojemu zaskoczeniu ich ceny zaczynają się już od 49zł, a tak
średnio kosztują ok. 80zł. Jeden z nich już mam, na jeden czaiłam się przez
parę miesięcy, jednakże wciąż nie zdecydowałam się na zakup. Może zgadniecie, o
których mówię? J
Poza tym ostatnio kupiłam taki,
za którym pojechałam ładnych parę kilometrów, aby znaleźć swój rozmiar.
Zakochałam się w tym modelu. Pochodzi z kolekcji SIX, kupiony w C&A.
Kosztował dokładnie 19,99zł. Wiem, nie jest srebrny, dlatego też noszę go
niezwykle rzadko. Od dwóch tygodni miałam go na sobie może ze dwa razy. Kobiety
również mają swoje słabości. Szukałam ładnego zdjęcia w Internecie, ale – o
ironio! – nie znalazłam. Dlatego też zadowólcie się selfie mojej dłoni z
komórki.
Kolejnym elementem są naszyjniki.
Tym razem podpisałam ładnie zdjęcia. Sama nie wiem, czego do końca szukam.
Myślałam nad czymś bardziej ozdobnym, większym, ażeby ten jeden element stroju
dominował nad resztą ubioru i ładnie dopełniał całość. Z innej strony
chciałabym coś mniejszego, delikatniejszego, zwracającego uwagę. Tak, wiem –
zrozumieć kobietę J
Kolejna kategoria to okulary. To
jedna z tych rzeczy, w którą warto zainwestować, żeby posłużyła nam na lata. Co
prawda nie trzeba wydawać tyle, ile ja myślę zapłacić, jednak zakochałam się w
pewnym modelu. Poniżej parę propozycji, nad którymi się zastanawiam.
Kolejnym elementem jest zakup
nowej torebki, który ciągle odkładałam na później. Wiadomo, zawsze znalazły się
inne wydatki. Do niedawna kupowałam tanie torebki, które starczały mi
przeważnie na jeden sezon podczas codziennego użytkowania. Warto wspomnieć, że
nie obchodzę się z nimi jak z jajkiem. Pakuję tam wszystko, przeważnie
naciągając suwak, aby się dopiął czy boki, żeby weszła teczka A4. Stwierdziłam,
że kiedy wydaję ok. 100zł na rzecz, którą mam na krótki okres czasu, to nie ma
sensu. Dla porównania posiadam malutką torebeczkę, skórzaną, za którą dość dużo
kiedyś zapłaciłam i służy mi ponad 10lat. Na szczęście ponadczasowy model
pozwala mi nadal wychodzić z nią na ulicę. Dlatego oduczyłam się kupowania
toreb z frędzlami, wzorami, klamerkami itp. Podobnie zresztą robię z odzieżą –
przede wszystkich klasyka. Wracając do tematu, co z tego, kiedy torebki służą
mi przez niecały rok? Wolę kupić jedną w cenie trzech/czterech, a również mieć
na bardzo długi okres czasu. Kupowanie torebki to jedna z tych rzeczy, która
mnie stresuje. Jestem ogromnie wymagająca, dlatego też tak mało propozycji
poniżej – i nadal nie jestem pewna, czy którą z nich bym wybrała, bo chyba
żadna nie podoba mi się w stu procentach.
Wreszcie przejdziemy do ubrań.
Tutaj niewiele rzeczy, bo i część już sobie wcześniej kupiłam.
Klasyczna marynarka to coś, czego
bardzo mi brakuje w mojej szafie. Wiecie, mam taką galową marynarkę, z
grubszego materiału, z poduszeczkami na ramionach itp. Chodzi mi bardziej o coś
cieńszego, z „luźnego” materiału, w kolorze.
Kolejnym elementem będzie prosta,
jednokolorowa spódniczka. Jeśli chodzi o tę część garderoby, to mam jej chyba
najwięcej. I problemem jest to, że każda z nich ma jakiś wzorek; krata,
koronka, kwiatki, paski itp. Nie przepadam za gładkimi bluzkami (a praktycznie
tylko one pasują), więc poszukuję tym razem prostej spódniczki.
Jak byłam dzieckiem, nawet
jeszcze w wieku nastoletnim, wzbraniałam się przed wszystkimi sweterkami,
swetrami i golfami (bluza to jedyna rzecz, którą akceptowałam). To ostatnie już
mi chyba na zawsze zostanie. Dlatego teraz, nie inaczej, postanowiłam poszukać
sobie jakiejś cienkiej bluzy, dość uniwersalnej, która pasowałaby mi „do
wszystkiego”.
Zastanawiałam się, czy nie dodać
na koniec jakiś butów. Stwierdziłam, że półbuty na wiosnę mam, trampki jakieś
tam również, a sandałki na lato pojawią się w kolejnym zestawieniu.
Napiszcie mi proszę, co sądzicie
o moich przyszłych zakupach? Może macie jakiś cynk o promocjach? Coś wpadło Wam
w oko?
Następna publikacja już za
tydzień pt. „Luźny post – wspomnienia z Westerplatte”. Będzie trochę zdjęć z
mojego wiosennego wypadu, kiedy dopisała mi piękna pogoda.
Buziaki!
bardzo lubię tego typu posty :) inspirują! przy okazji, świetny wygląd bloga i dziękuję za komentarz u mnie :) cieszę się, że moja organizacja toaletki spodobała Ci się :*
OdpowiedzUsuńŁadny pierścionek;)
OdpowiedzUsuńNo ale masz dużo zachciewajek :D
OdpowiedzUsuńwszystkie bluzy mi się podobają :D
OdpowiedzUsuńa jakaś nowa torebka też by mi się przydała, chociaż tak się zastanawiam czy warto wydać parę stówek, skoro jakość może wcale nie będzie lepsza niż tańszych... (ostatnio była jakaś afera z torbami Wittchen)