W dzisiejszym poście opowiem Wam o mojej obecnej pielęgnacji
skóry. Jak mogliście zauważyć czytając ostatnią publikację, wiele rzeczy
zmieniłam. Wszystko sprawdza się do prostej zasady – mniej znaczy więcej. Na
pewno nie raz mieliście okazję się o tym przekonać.
Serdecznie zapraszam do dalszej części posta.
Zastanawiałam się, czy mam podzielić jakoś moje kosmetyki na
grupy czy pokazać Wam krok po kroku, jak pielęgnuję moją skórę w ciągu dnia.
Zdecydowałam się na drugą opcję.
1.
Poranek.
Leniwe przebudzenie.
Gdy udaję się do łazienki, zaczynam od żelu do mycia twarzy.
Obecnie stosuję Uriage D.S. GEL NETTOYANT przeznaczony do skóry wrażliwej,
regulujący. Co ciekawe, jego głównym zadaniem nie jest oczyszczanie twarzy (z
zaskórników), ale raczej nadmiaru sebum. Dla mnie jest to super opcja, bo w
końcu nie mam nadmiernie przesuszonej skóry twarzy i „nie jest w strzępach” – a
tak robiło się, kiedy stosowałam na przemian żel oczyszczający i peeling
gruboziarnisty, bez komentarza.
Kolejno nakładam krem nawilżający z tej samej serii. Uwaga!
Po użyciu żelu powyżej możecie czuć ściągnięcie skóry, a nawet lekkie
przesuszenie. Dla zadowalającego efektu należy stosować oba te preparaty razem,
w podobny sposób jak ja to robię.
2.
Południe.
Co tu dużo się rozpisywać, powtarzam
przeważnie czynności z punktu powyżej, nieraz nakładam maseczkę oczyszczającą
lub nawilżającą z Ziaji (chwilowy brak produktu, nie będzie zdjęcia).
3.
Wieczór.
To już pora relaksu i wyjątkowej regeneracji mojej skóry. U mnie wygląda to tak, że kiedy zadbam o nią wieczorem,
rano wygląda na odnowioną i promienną.
Znów się powtórzę, wykonuję te
czynności co w pkt. 1 i 2, dodatkowo później na miejscowe zmiany na skórze
nakładam maść cynkową. W nocy przyspiesza gojenie i rano nie ma już prawie śladu
po niedoskonałościach (umówmy się, zdarzają mi się nadal, przed okresem jak
prawie każdej kobiecie). Dodatkowym atutem jest jej niska cena, kupimy ją za
mniej niż 10zł w aptece.
Kolejno czekam jak maść się wchłonie
(przeważnie jest tak, że to nie następuje, więc po ok. 1h przechodzę do
kolejnej części) i nakładam serum na przebarwienia z Iwostin. Przyznam Wam się
szczerze, że często o nim zapominam. I na razie nie ma takich efektów, których
bym oczekiwała, niestety. Na razie produkt testuję, dlatego nie wyrażę o nim
konkretnej opinii.
Już na koniec pokażę Wam mój absolutny hit, bez którego nie wyobrażam sobie życia - pomadka ochronna z Neutrogeny. Ciężko mi ją porównać z jakąkolwiek inną (niewiele ich testowałam w życiu), jednak co najważniejsze - chroni usta, pomaga im się zregenerować, ładnie nawilża i nie rozpuszcza się w kieszeni spodni jak to lubiły robić pomadki z Nivea.
Może Was to zdziwi, ale tak, to już
wszystkie produkty. Powiem Wam, że z dwóch pierwszych jestem bardzo zadowolona
– w końcu moja skóra jest odpowiednio pielęgnowana. Skończyły się problemy
z suchymi skórkami, pieczeniem na twarzy. Czy coś zmienię w najbliższym czasie?
Nie wiem. Obecnie czekam na kolejną wizytę u dermatologa, więc zobaczymy, co mi
powie.
I to tyle na dzisiaj. Dajcie znać,
czy mieliście do czynienia z którymś z tych produktów, jak Wam się sprawdziły i
czy byliście zadowoleni. Buziaki!
Znam tylko pomadkę, ale nie lubię jej ze względu na zapach. Uriage ciekawe ;)
OdpowiedzUsuńmaść cynkowa moja ulubiona niezawodna na pryszcze:)
OdpowiedzUsuńpodobnie jak płyn Acnosan z apteki za 9 zł na problemy trądzikowe - polecam Ci go:)
OdpowiedzUsuńmam ochotę na iwostin : ]
OdpowiedzUsuń